Arabia Saudyjska – otwierająca się na świat perła orientu

Odkrywanie Arabii Saudyjskiej to jedna z najfajniejszych przygód w moim podróżniczym życiu. Znów przekonuję się, że stereotypy i uprzedzenia w dużej mierze wynikają z niewiedzy i bezkrytycznej wiary w to, co zobaczyliśmy i przeczytaliśmy w coraz bardziej, niestety, niewiarygodnych mediach. Rzeczywistość zaś bywa zaskakująca.

Kiedy dowiedziałem się, że mam prowadzić wyjazdy z grupami do Arabii Saudyjskiej, nie ukrywam, zaniepokoiłem się. Strzępy informacji na temat tego kraju, które miałem w głowie to głównie mroczne wizje islamskiej teokracji, monarchii absolutnej, w której król jest bogiem,  poniewierka kobiet, w każdym aspekcie życia totalnie zależnych od mężczyzn, sprowadzonych do roli obywateli drugiej kategorii, zamkniętych w domach. Do tego prawo szariatu, zgodnie z którym, nawet za drobne przewinienia przewidziana jest chłosta, za kradzież obcina się rękę, a za większe przestępstwa traci się głowę podczas publicznych egzekucji. A wszystkiego pilnują umundurowane służby z policją religijną na czele…

Internet jest pełen takich informacji, filmów, zdjęć. A wszystko to jak się okazuje bzdury. Wszystko nieaktualne. Odeszło do przeszłości. Wyjazdy wychodzą fantastycznie. Wszyscy wracamy zachwyceni, szczęśliwi i natychmiast pojawiają się nowi chętni na tę przygodę. Warto. Zapraszam.

Kraj zmienia się, otwiera i liberalizuje w niewiarygodnym tempie, za którym często nie nadążają sami Saudyjczycy. Co się stało? Skąd ta zmiana? Wynika ona z pokoleniowej wymiany władzy. Od 1932 r. gdy po wiekach uzależnienia od imperium osmańskiego i walk międzyplemiennych, powstała Arabia Saudyjska jako państwo, władzę sprawował Abd al-Aziz ibn Su’ud. W amerykańskiej terminologii nazwalibyśmy go „ojcem założycielem”. Kimś jak Waszyngton lub Piłsudski.

Po jego śmierci w 1953 r. władzę sprawowali jego synowie. A dzieci miał masę. Jako, że w Arabii Saudyjskiej poligamia jest elementem kultury i religii, ilość jego potomstwa szacuje się na ponad 100, z czego 45 synowie. Jednym z nich jest obecny król Salman ibn Abd al-Aziz Al Su’ud (obecnie 87 letni), który zaraz po dojściu do władzy w 2015 r. mianował księciem koronnym swojego syna, wówczas 30 latka, Muhammada ibn Salmana ibn Abd al-Aziza Al Su’uda, zwanego w skrócie MBS. I wtedy się zaczęło. Zmiany, zmiany, zmiany…

Młody następca tronu de-facto już rządzi krajem. To co jeszcze niedawno wydawało się niemożliwe staje się faktem. MBS ukrócił przywileje i finansowanie członków rządzącej dynastii (największa rodzina królewska na świecie – ok. 20 tys. ludzi), tonuje co bardziej radykalnych islamskich duchownych, zlikwidował policję religijną, sprowadza do kraju liczne zagraniczne inwestycje, rozprawia się z korupcją, wprowadza podatki (do tej pory ich nie było), ogranicza przywileje socjalne, a co za tym idzie państwowe rozdawnictwo. Można już słuchać zachodniej muzyki i oglądać zachodnie filmy. Organizuje się nawet koncerty.

Dał też wiele praw kobietom. Z naszej perspektywy są oczywiste, ale w Arabii Saudyjskiej od zawsze stanowiły podstawę struktury społecznej i tradycji. Saudyjki mogą już prowadzić auta, same wychodzić do kawiarni i siedzieć tam z mężczyznami (także obcymi), same podróżować po kraju i nawet za granicę, mogą pracować w tych samych miejscach z mężczyznami, chodzić z odkrytą twarzą i głową. Tak, tak. Wiem. Tak oczywiste, że aż śmieszne, ale wierzcie mi, z punktu widzenia saudyjskiego społeczeństwa to prawdziwa rewolucja. Do tej pory we wszystkich powyższych czynnościach kobietom musieli towarzyszyć męscy opiekunowie – ojcowie, mężowie, kuzyni czy nawet synowie.

MBS otworzył również kraj na turystów. Od 2 lat, po raz pierwszy w historii, zaczęto wydawać wizy turystyczne. Do tej pory jedyni obcokrajowcy przybywający do Arabii Saudyjskiej to pracujący na kontraktach specjaliści związani z przemysłem naftowym, stanowiącym główne źródło dochodu kraju (przede wszystkim Amerykanie) oraz ekspaci (głównie z Indii, Bangladeszu, Syrii, Pakistanu, Filipin i Afryki Subsaharyjskiej) wykonujący najprostsze, niewymagające kwalifikacji prace. I tu ciekawostka. W kraju liczącym niewiele ponad 30 mln. mieszkańców (a prawie siedmiokrotnie większym od Polski), aż 1/3 (ok. 10 mln) to właśnie ekspaci. Bez nich Arabia Saudyjska dosłownie stanęłaby w miejscu.

MBS, którego ambicją jest zdywersyfikowanie źródeł dochodu i uniezależnienie kraju od ropy, wprowadza w życie plan modernizacji swojego pustynnego królestwa o nazwie Saudi Vision 2030, inwestując m.in. w rozwój branży turystycznej. Na niezmiernie długiej linii brzegowej kraju i wyspach powstają dziesiątki hoteli i nowoczesnych kurortów, odnawiane są zabytki i całe dzielnice, starych, średniowiecznych miast, remontowany i rozbudowywany jest, już teraz zresztą fantastyczny, system dróg i autostrad. A przede wszystkim liberalizują się obyczaje, co sprawia, że przebywanie tam jest niezmierną przyjemnością. Tak miłych, otwartych, i gościnnych ludzi nie spotkałem dotąd nigdy i nigdzie. Jako, że wielu z nich nigdy nie miało kontaktu z obcokrajowcami podróżującymi po ich kraju, spotykając nas wręcz emanują serdecznością i ciekawością. Jesteśmy dla nich nowością i swego rodzaju „oknem na świat”.

Do tego gościnność jest niejako wpisana w tradycję islamu, więc często zdarzało nam się, że całą grupą zapraszano nas na wystawne obiady do prywatnych domów czy po prostu na posiadówkę przy kultowych daktylach i słabej arabskiej kawie z nieprażonych ziaren, o charakterystycznym zielonkawym kolorze. Nigdy nie zapomnę, jak właściciel hotelu, w którym wynikło drobne nieporozumienie z rezerwacją, przepraszając wręczył mi przedpłacony rachunek za śniadanie, które ufundował całej grupie w pobliskiej restauracji, wydając na to kilkaset dolarów. To była 10-cio daniowa poranna uczta. Przyznam, że aż nam się głupio zrobiło. Gdziekolwiek byliśmy okazywano nam pomoc i sympatię. Czy byli to sprzedawcy w sklepach, czy obsługa hoteli, czy policja, czy po prostu zwykli przechodnie.

Oczywiście, przyzwoitość nakazuje respektowanie miejscowej kultury i religii, ale nawet gdy wchodząc do meczetów miałem nieco zbyt krótkie spodnie lub kobietom lekko odkryło się ramię lub kolano, miejscowi podchodzili do tego ze zrozumieniem i tolerancją. A że większość z nich lepiej lub gorzej włada angielskim, problemów komunikacyjnych prawie nie było, a gdy czasem się pojawiły, sprawę rozwiązywał tłumacz google. Internet działa tu doskonale, choć niektóre strony (zwłaszcza pornograficzne i krytykujące islam oraz rodzinę królewską) są zablokowane. Czuliśmy się komfortowo i niezmiernie bezpiecznie. W związku z ostrym prawem i surowymi karami, przestępczość tu prawie nie istnieje, a do tego wszyscy mieliśmy odczucie, że turysta jest nietykalny.

Arabia Saudyjska ma do zaoferowania turystom naprawdę wiele i oprócz dwóch świętych miast islamu – Mekki i Medyny, częściowo zamkniętych dla ludzi niebędących muzułmanami, wszędzie można swobodnie podróżować. Fantastyczne krajobrazy, kuchnię, historię zmieszaną z nowoczesnością, chłonie się tu garściami.

Ogromne wrażenie robi właściwie wszystko. Nowoczesna, pełna drapaczy chmur stolica – Rijad. Siedmiomilionowa metropolia mająca ambicje konkurowania z Dubajem. Drugie co do wielkości miasto kraju – Dżudda, z cudownym starym miastem, niepowtarzalnym klimatem Orientu, kosmopolityczna, z ważnym portem pasażerskim, brama do Mekki, przez którą co roku przewijają się miliony pielgrzymów udających się w pielgrzymkę do tego świętego miasta islamu.

Wspaniałe średniowieczne miasta, wioski, fortece, warownie, zamki, w charakterystycznym stylu, zbudowane z gliny i słomy, których są tu setki. Niesamowite góry na południu kraju, z wijącymi się dziesiątkami mil serpentynami, po których jazda dostarcza nieziemskich wrażeń. „Saudyjskie Zakopane” – Abha z pobliskim Parkiem Narodowym Asira i najwyższym szczytem kraju Dżabal as – Sauda, wznoszącym się na 2985 m. n.p.m. (prawie 10 tys. stóp) i licznymi, malowniczymi szlakami trekingowymi.

Największa na świecie oaza Al Ahsa z położonym na jej terenie miastem Al-Hofuf. Starożytny Nadżran, położone blisko granicy z Jemenem miasto ze wspaniałym targiem, gdzie można kupić oryginalne, ręcznie robione arabskie ozdoby, ubrania, olejki, perfumy, doskonałe jedzenie i rożnego rodzaju pamiątki. Takich targów w Arabii Saudyjskiej jest więcej i za każdym razem, będąc na nich, miałem wrażenie przeniesienia się w czasie.

Doskonale zachowane, pustynne miasto Hegra z I w. p.n.e. Zbudowane przez Nabatejczyków, ten sam lud, który zbudował słynną jordańską Petrę (notabene to najlepiej zachowane tego typu budowle na południe od Perty i pierwszy obiekt w Arabii Saudyjskiej wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO).

Jedne z najlepiej zachowanych i najstarszych rysunków naskalnych na świecie w pobliżu miasta Jubbah. Płytko położone, nieziemskie rafy koralowe, które można podziwiać godzinami jedynie z rurką do nurkowania, niczym nie ustępujące tym w Egipcie ale za to bez tłumów. Wspaniałe, piaszczyste pustynie ciągnące się setkami mil i starożytne oazy na dawnych szlakach karawan oraz studnie do dziś wykorzystywane jako ujęcia wody. Dzikie wielbłądy pasące się obok dróg i targi wielbłądów, gdzie Beduini zaganiają swoje stada, także robią ogromne wrażenie. Kuchnia, która swoim smakiem i jakością powala na kolana…

I tak mógłbym długo, długo, długo. Odwiedzając wszystkie te miejsca, przejeżdżając tysiące mil, zrozumiałem, że kraj ten jest tak wielki i różnorodny, że za każdym pobytem tutaj odkrywa się coś nowego.

A co najważniejsze, kraj jest naprawdę „dziewiczy”. Nietknięty i niezepsuty masową turystyką. Mimo otwarcia na świat, przyjezdnych jest tu jeszcze naprawdę niewielu. To zaledwie początek masowego ruchu turystycznego. W ciągu kilku lat, Arabię Saudyjską prawdopodobnie zaleje fala przybyszy z Zachodu, „zadeptując” zabytki i miasta, zmieniając tę cudowną mieszankę tradycji i nowoczesności, starego i nowego w komercyjny jarmark. Dlatego gorąco namawiam do odwiedzenia kraju Saudów, póki jest jeszcze nieskomercjalizowany, a mieszkańcy otwarci, nietraktujący turystów jako „zło konieczne”. Zapewniam, że nie będziecie żałować.

Autor: Jacek Winiarski

fot. pixabay

 

Elephant rock in Saudi Arabia

 

Zapraszamy na Mistrzostwa Świata w Piłce Nożnej – Katar 2022 – Doha i Dubaj

Jest takie miejsce w Europie, które niezmiennie zachwyca wszystkich gościnnością ludzi, wyśmienitą kuchnią, długą i burzliwą historią, wspaniałą architekturą, sięgającą czasów antycznych, a zwłaszcza bogactwem swojej przyrody – górami o ośnieżonych szczytach, sięgającymi ponad 2000 m wysokości, jedną z najdłuższych na świecie linii brzegowych z tysiącami wysp i wysepek, malowniczymi lagunami i zatoczkami oraz przepięknym, ciepłym morzem. No i do tego my – Polacy, zwłaszcza z pokoleń pamiętających czasy PRL, mamy do tego miejsca szczególny sentyment. Dla niejednego i niejednej z nas było to miejsce pierwszego, zagranicznego wyjazdu, gdzie zobaczyliśmy inny, kolorowy i bogaty świat. Wiecie już jakie miejsce mam na myśli? Oczywiście Bałkany, czyli z grubsza – terytorium byłej Jugosławii.

Jak wiecie, po upadku komunizmu w Europie, rozpadła się także Jugosławia. Niestety nie był to rozpad pokojowy i bezkrwawy jak w Polsce czy w Czechosłowacji. Jugosławia była tyglem etnicznym, kulturowym i religijnym. Zlepkiem narodów, których wzajemne animozje wielokrotnie już w przeszłości doprowadzały do wielu wojen. Tylko silna władza Josepa Broz Tito, legendarnego przywódcy partyzanckiego z czasów drugiej wojny światowej sprawiła, że kraj ten w okresie powojennym stał się najbogatszym i najbardziej otwartym na świat miejscem w całym bloku socjalistycznym. I tylko autorytet (ale i aparat represji) Tito sprawiły, że Serbowie, Chorwaci, Czarnogórcy i Słoweńcy, katolicy, muzułmanie i wyznawcy prawosławia nie wzięli się wzajemnie za łby.

Krwawa, bratobójcza wojna trwała w latach 1992 – 1995. Pochłonęła ona sporo ponad 100 tys. ofiar i doczekała się niechlubnego miana jednej z „najkrwawszych wojen po II wojnie światowej”. Zakończyła się interwencją NATO i układem z Dayton, który został podpisany w dużej mierze na skutek aktywnego zaangażowania i działań papieża Jana Pawła II i ówczesnego prezydenta USA – Billa Clintona.

Dziś sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Wojenne rany w dużej mierze zostały zaleczone i kraje byłej Jugosławii szybko się rozwijają, Chorwacja i Słowenia są częścią Unii Europejskiej i wraz z Czarnogórą stały się turystycznymi rajami. Serbia do Unii aspiruje.

W wyniku układu z Dayton powstało też nowe państwo – Bośnia i Hercegowina, do której co roku przyjeżdża kilka milionów pielgrzymów, by odwiedzić sanktuarium maryjne w Medjugorie. To właśnie w tych okolicach, w malowniczej dolinie pomiędzy wysokimi górami (stąd nazwa Miedziu – gorie, między górami) w 1981 r., sześciorgu młodym ludziom, jak twierdzą, ukazała się Matka Boska. Od tej pory, do dziś trójce z Nich ukazuje się im Ona codziennie, a pozostałym z różną częstotliwością i przekazuje apele o pokój i nawrócenie oraz tajemnice dotyczące przyszłości Kościoła. Mimo że cud ten nie został oficjalnie uznany przez Watykan, nie został też odrzucony. Specjalna, kościelna komisja zbadała tę sprawę i cały katolicki świat czeka na ogłoszenie wyników jej prac.

W międzyczasie Medjugorie wioska licząca nieco ponad 2000 mieszkańców stała się jednym z najważniejszych miejsc pielgrzymkowych na Ziemi, z ok. 2,5 mln pielgrzymów rocznie, przybywających tu z najdalszych zakątków świata.

Medjugorie to też świetna baza wypadowa do zwiedzania bliższej i dalszej okolicy. Celem jednodniowych wycieczek jest m.in. stolica BiH – Sarajewo. Miasto zwane „Europejską Jerozolimą” ze względu na jego wielokulturowość i kilka funkcjonujących obok siebie religii. Od dawna, żyją tu obok siebie muzułmanie, chrześcijanie i żydzi. Miasto znane jest także z tego, iż to właśnie tu „rozpoczęła się I wojna światowa”, po tym, jak serbski nacjonalista Gawryło Princip, zastrzelił następcę tronu Austro-Węgier Franciszka Ferdynanda Habsburga. Dziś Sarajewo pełne jest urokliwych kafejek, restauracji z doskonałym jedzeniem i zachwyca swoją architekturą.

Innym ciekawym miejscem wycieczek z Medjugorie jest pobliski Mostar. Późnośredniowieczne miasto z czarującą starówką i legendarnym mostem, symbolem pojednania kultur i religii, z którego młodzi chłopcy skaczą do rzeki, by udowodnić swoją męskość.

W okolicy znajdują się też przepięknie położone Wodospady Kravica, o szerokości 100 m i wysokości 25 m.

Jako że „tuż za płotem” znajduje się Chorwacja, ze swoim niesamowitym wybrzeżem usianym setkami wysp, popularnym celem jednodniowych wycieczek i odpoczynku jest też Riwiera Makarska – największy i najbardziej znany region turystyczny tego kraju. Stąd już tylko kawałek do perły Adriatyku – Dubrownika. Niegdyś jednego z najważniejszych portów Morza Śródziemnego, a dziś znanego w całej Europie centrum turystycznego. To pełne zabytków, otoczone spektakularnymi murami obronnymi miasto jest w całości wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO.

Gorąco polecam Bałkany w ogóle i każdy z tworzących je krajów z osobna. Niewiele jest w Europie miejsc, gdzie spotyka się Wschód z Zachodem, historię czuć na każdym kroku, a różnorodność przyrodnicza po prostu zapiera dech w piersiach.

autor: Jacek Winiarski 

 

Zapraszamy na wycieczkę:  Medjugorje – Śladami Cudów i Kultury Bałkańskiej