RPA – kraj kontrastów i dzikiej przyrody
Republika Południowej Afryki – kraj kontrastów, dzikiej przyrody, bogactw naturalnych, z którego pochodzi 2/3 światowego wydobycia złota i kraj ogromnej biedy.
Kanion rzeki Blyde. Trzeci co do wielkości kanion na świecie. Malowniczy szlak wyznaczony przez rzekę ciągnie się na długości 26 km w północnej części Gór Smoczych. Rdzawe skały tworzą wymyśle kształty czarując oczy turystów. Tu też pod koniec XIX wieku rozgościli się poszukiwacze złota. To jednak dopiero początek trasy widokowej Panorama Route.
Three Rondavels – te charakterystyczne skały swoją nazwę zawdzięczają tradycyjnym, afrykańskim, okrągłym domom krytych trawą. Pierwotna nazwa tych szczytów oznaczała jednak wodza i jego trzy żony. Odsłoniły się w całym swym majestacie. Choć nie było co do tego pewności po deszczowym poranku.
I dalej droga przez pola, lasy… Gdyby nie świadomość, że w dali rosną nie buki, nie olchy, lecz eukaliptusy, można by się poczuć dziwnie swojsko. Droga prowadzi do 6-milionowego Johannesburga – Złotego Miasta, którego fundamenty powstały na tym szlachetnym kruszcu. Największego miasta w RPA i wciąż pełnego kontrastów.
Zaledwie 20 kilometrów dalej Soweto. Jednolite. Czarne. Z dramatyczną historią. Wybudowane przez białych dla czarnych. Największe getto do czasu upadku apartheidu, zbrodniczego systemu opartego o segregację rasową. Stąd poszła iskra wyzwolenia, gdy biali zaczęli strzelać do protestujących… dzieci. Tu jest dom Nelsona Mandeli – pierwszego prezydenta RPA wybranego w wolnych wyborach w 1994 roku. Nieopodal mieszkał jego przyjaciel – anglikański biskup Desmond Tutu. Obaj zostali laureatami Pokojowej Nagrody Nobla.
Dziś oficjalnie to miasto zamieszkuje 2 mln ludzi. Nieoficjalnie nawet 5 milionów. Te dwie wieże chłodnicze elektrowni stanowią symbol tego czarnego miasta.
Park Krugera – największy w Afryce Południowej. Na 20 tysiącach kilometrów kwadratowych żyje pół tysiąca gatunków ptaków i niemal 150 gatunków ssaków, w tym tak zwana Wielka Piątka Afrykańska, którą tworzą: słoń, nosorożec, bawół, lampart i lew.
Ten ostatni w towarzystwie partnerki spożywa właśnie wieczerzę. Antylopę? Zebrę? Na mniejsze nie opłaca się polować. Nonszalancko dość. Nie robiąc sobie nic z podglądających ich po drugiej stronie stawu. Ona zaś odpoczywa. Po polowaniu zapewne. Przygotowanie kolacji dla króla zwierząt może wyczerpać.
To na barkach lwic spoczywa ten trudny obowiązek wykarmienia stada. Ta wcale nie wybrała się na spacer po asfaltowej drodze. Stąd widać lepiej ukryte w wysokiej trawie… jedzenie. Jedzenie, które ma dobry słuch i potrafi szybko uciekać.
Pożywienie dla zwierząt roślinożernych też potrafi się bronić. Soczyste z początku liście drzew i krzewów z czasem, w miarę ich obskubywania stają się gorzkie, a nawet trujące. Drzewa w sobie tylko wiadomy sposób przekazują sobie nawzajem informację o wygłodniałym stadzie i nawet te w okolicy gorzknieją, zmuszając kopytne do dalszej migracji, a sobie zapewniając czas do odnowy.
Jeden kontynent i cztery kraje – ruszamy tam już w sierpniu
autorka: Agnieszka Kledzik